To już nękanie? CIełuszecki będzie sądzony. Choć był z tego zarzutu uniewinniony
O sprawie podlaskiego przedsiębiorcy piszemy od kilku lat. Właściciel spółki Farm Agro Planta był jednym z kluczowych pracodawców na Podlasiu. Na początku XXI wieku został oskarżony o działanie na niekorzyść firmy, był też zarzut oszustwa (wobec własnej spółki). Sąd pierwszej instancji uznał, że nie można oszukać samego siebie, więc z zarzutu przedsiębiorcę uniewinnił. Skazał za to za działanie na niekorzyść firmy.
Dwadzieścia lat gehenny
O absurdalności zarzutów pisaliśmy wielokrotnie. Dość powiedzieć, że „przestępstwo” polegać miało na sprzedaniu własnej firmie swoich własnych działek po rzekomo zaniżonej cenie. Cena okazała się potem porównywalna z rynkową, w dodatku całe pieniądze z transakcji trafiły na konto firmy. Czyli firma zyskała, bo miała i działki, i pieniądze. Proces był kuriozalny, biegli niekompetentni, jednemu z nich przelew ELIXIR kojarzył się z płynem. W dodatku w czasie procesu w sądzie, prokuraturze, bądź u biegłego (tego nie dało się ustalić) zaginął komputer z danymi firmy, będącymi dowodem w śledztwie. I mającymi świadczyć na korzyść oskarżonego… Po wielu latach zapadł wyrok skazujący.
W 2018 roku Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, że Ciełuszecki jest winny działania na szkodę własnej firmy. Ale jednocześnie nie jest winny oszustwa, bo nie jest możliwe oszukanie samego siebie. Rok później, w październiku 2019 roku Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy wyrok skazujący, ale kazał pochylić się ponownie nad zarzutem oszustwa. W grudniu 2020 roku Sąd Najwyższy rozpatrzył kasację od wyroku skazującego. Także stwierdził, że nie można oszukać samego siebie. Uznał też jednak, że Sąd Apelacyjny popełnił poważne błędy w ogóle uznając wyrok pierwszej instancji. Uznał działanie sądu za rażące naruszenie zasad państwa prawa. Rzecz w tym, że kasacja odnosiła się do wyroku skazującego. Tymczasem Sąd Okręgowy w Białymstoku posłuchał wyroku Sądu Apelacyjnego i ponownie zajął się absurdalnym zarzutem oszustwa.
Zgubione dowody to nie problem?
Sprawa rusza od początku. A więc na nowo sąd pierwszej instancji będzie badał, czy można oszukać samego siebie. To nie koniec bardzo dziwnych przypadków. Sąd uznał, że nie zajmie się sprawą zgubienia dowodów (komputera stacjonarnego z danymi finansowymi spółki). Wprawdzie dowody mogły świadczyć o niewinności oskarżonego i zgubił je albo biegły, albo sąd, albo prokuratura, ale sędziowie i śledczy nie widzą problemu. Proces przedsiębiorcy rusza zaś od nowa. Sprawa toczy się od 2002 roku. I końca nie widać.